22 maja 1995 roku Msza Święta dziękczynna na kanonizację św.Jana Sarkandra na Kaplicówce
Nie można zapomnieć również o tym, iż ówczesne władze miasta Skoczowa włożyły wiele wysiłku, aby godnie przyjąć Ojca Świętego Jana Pawła II. Ówczesny burmistrz Skoczowa -Witold Dzierżawski, ze wzruszeniem wspomina tamte dni.
Pomysł zaproszenia Papieża do Skoczowa początkowo traktowałem jako coś, co trzeba zrobić, by nie zaprzepaścić okazji związanej z kanonizacją bł. Jana Sarkandra. Było już pewne, że Papież odprawi Mszę św. kanonizacyjną w Ołomuńcu. Rozmawialiśmy o tym z księdzem biskupem ordynariuszem, który w końcu pobłogosławił naszą misję wrześniowej wyprawy do Watykanu. Przygotowaliśmy zaproszenie, prezenty.
Parafię Świętych Apostołów Piotra i Pawła reprezentowali ks. proboszcz Alojzy Zuber i Antoni Kratki, a Miasto Skoczów Przewodniczący Rady Józef Drabina i ja, ówczesny burmistrz.
Była to moja pierwsza podróż do Włoch. Mieliśmy stawić się w Bazylice św. Piotra na audiencji generalnej. Kiedy znaleźliśmy się w świątyni, dominikanin ojciec Hejmo umieścił nas w stosownym miejscu przy barierce oddzielającej pielgrzymów od idącego wzdłuż niej Ojca Świętego. Podszedł do nas biskup Nossol, chwilę rozmawialiśmy o naszej misji. Czekaliśmy w napięciu otoczeni tłumem ludzi.
Nadszedł moment spotkania, chwila rozmowy z każdym z nas. Odtwarzaliśmy potem każde słowo, każde zdanie. Wychodziliśmy szczęśliwi ze spotkania i przekazania osobiście zaproszenia. Wróciliśmy do domu pielgrzyma Corda Cordi, tuż przy placu św. Piotra. Ruszyliśmy zwiedzać Rzym.
Kiedy wróciliśmy z długiego spaceru po „Wiecznym Mieście" czekała na nas wiadomość, że Ojciec św. zaprasza nas do Castelgandolfo. Następnego dnia wyjechaliśmy o piątej rano, by zdążyć na poranną Mszę św. w kaplicy papieskiej. Był z nami ojciec Maciej Zięba, dominikanin wraz ze studentami z duszpasterstwa akademickiego. Było | to 29 września 1994 roku. Po Mszy św. Ojciec Święty rozmawiał z nami o planowanej ; podróży do Ołomuńca, o Skoczowie i o tym, że” mówią mi żebym do was odskoczył, .. .zobaczymy, zobaczymy...”
Było dla mnie zaskoczeniem, że mówi tak o swoich planach jakby decyzje zapadały gdzieś, bez Jego udziału.
Od tego czasu zacząłem inaczej słuchać tego, co mówi i jak siebie, i swoją misję traktuje. Ten wspaniały dystans do siebie widać najlepiej w Jego improwizowanych spotkaniach z młodzieżą.
Pobłogosławił nas na koniec, dostaliśmy różańce na drogę i wyszliśmy oszołomieni tym wszystkim, czego właśnie doświadczyliśmy. Znów próbowaliśmy powtórzyć sobie przebieg rozmowy. Nie było to łatwe, choć skończyła się zaledwie kilka minut wcześniej. Ojciec Zięba, który chyba częściej niż my spotykał się z Papieżem, był w podobnym nastroju.
Wracając z Rzymu, wstąpiliśmy jeszcze do Asyżu, gdzie spędziliśmy noc, a potem już prosto do Skoczowa.
Przygotowania
Dopiero w lutym 1995 roku zapadła decyzja. Pierwszy przekazał mi wiadomość kardynał Mirosław Vlk z Pragi. Potem w skoczowskim ratuszu przyjąłem nuncjusza apostolskiego arcybiskupa Józefa Kowalczyka i biskupa Tadeusza Rakoczego, którzy osobiście poinformowali mnie o tym, że Ojciec Święty przyjedzie do Skoczowa podczas wizyty w Czechach i że będzie to prywatna pielgrzymka, że będą kłopoty z protokołem dyplomatycznym, że będzie to przedsięwzięcie dotąd niepraktykowane.
Pierwotnie Ojciec Święty miał być tylko w Skoczowie, po kilku tygodniach uzgodniono, że będzie jeszcze w Bielsku, a potem w Żywcu.
W trakcie przygotowań wiele było problemów technicznych, które udało się rozwiązać dzięki ogromnemu zaangażowaniu kilku młodych ludzi pracujących wówczas w ratuszu. Część z nich pracuje dziś ze mną w cieszyńskim starostwie. Sprawują odpowiedzialne kierownicze funkcje z równym zaangażowaniem jak podczas tych pamiętnych dni sprzed dziesięciu laty.
Dzięki stałym kontaktom z oficerami Biura Ochrony Rządu poznałem wiele spraw, o których wcześniej nie miałem pojęcia. Wielu z nich spotykałem potem często w otoczeniu premiera Buźka czy innych ważnych osób. Tylko dzięki nim udało się dotrzeć do prezydenta Wałęsy z informacją, jaki będzie faktyczny scenariusz wizyty ówczesnego prezydenta.
Najgorsze było to, że w dniach poprzedzających 22 maja 1995 roku lało i lało. Kaplicówka nasiąkała wodą i nie sposób było temu zaradzić.
Najbardziej denerwujące były dobre rady życzliwych, radzących na przykład pokrycie wzgórza kamieniami czy żwirem.
Pielgrzymka
Rano 22 maja przyjechał po mnie do Ochab, gdzie mieszkam, policyjny radiowóz. Tylko tak mogłem dostać się do Skoczowa. Tłumy ludzi ciągnęły już autobusami, samochodami i pieszo od strony Katowic.
W ratuszu czekały mnie i oficerów BOR-u najtrudniejsze chwile niepewności. Ważyła się decyzja'czy Papież przyleci helikopterem, czy ze względu na pogodę i rozmiękły teren przyjedzie samochodem. Plan B był technicznie trudniejszy. Jednak zdecydowano, że lot jest możliwy. Reszta toczyła się już zgodnie z ustalonym planem. Przyjechał
prezydent Wałęsa z ministrami Kancelarii, wśród których byt nieodżałowany prof. Zakrzewski. Dzięki uzgodnionemu z BOR-owcami scenariuszowi zapoznawania prezydenta z sytuacją, wszystko przebiegło pomyślnie. W sali sesyjnej ratusza czekali już na nas radni. Po krótkim powitaniu wyszliśmy z przewodniczącym Rady, by jechać na stadion po Ojca Świętego. Nie było to łatwe, bo ulice były już chronione, ale udało się. Prezydent po spotkaniu z radnymi pojechał na Kaplicówkę.
Nadleciał helikopter, wylądował. Ojciec Święty wysiadł z wyraźnym trudem. Chwilę rozmawialiśmy przy powitaniu. Powiedziałem w końcu: Musimy już jechać, na Kaplicówce czeka ponad 300 tysięcy ludzi...
Podhalańczycy ustawili się w szpaler. Wyraźnie uśmiechnięty i wzruszony ruszył z biskupem Rakoczym do papa mobile.
Były to pierwsze kroki na polskiej ziemi od czasu pielgrzymki w 1991 roku. To był trudny okres dla Polski. Prasa krytykowała zaciekle papieskie pielgrzymki, sugerowano by pieniądze wydane na ich organizowanie można było wydać na wsparcie dla biednych.
Bardzo pragnąłem pokazać Ojcu Świętemu, że to, co piszą gazety to nie jest pełny, prawdziwy obraz Polski.
Radość i wzruszenie tego dnia na twarzy Ojca Świętego patrzącego na nas z okna papa mobile zapisał na zdjęciu Bohdan Ziarko.
Zdjęcie to wisiało w moim gabinecie w skoczowskim ratuszu. Dziś widzę je codziennie, wracając do domu.
To, co mówił Ojciec Święty w Skoczowie, obiegło cały świat. Dziś wiemy, jak bardzo ważne i aktualne są Jego słowa.