Jan Nowicki w Skoczowie: Bardzo lubię tutaj być
Jan Nowicki był gościem XX Panoramy Sztuki Chrześcijańskiej Musica Sacra. Po spektaklu słowno-muzycznym „Co może jeden człowiek” opowiedział nam o swoim podróżowaniu po Polsce, przypominaniu przesłania Jana Pawła II i chętnych powrotach do Skoczowa.
Lubi pan powroty? W jakiej kategorii traktuje pan wizytę w Skoczowie?
To jest region bardzo mi bliski. W Ustroniu mam serdecznych przyjaciół, znam Jurka Pilcha z Wisły. To jest bardzo piękna Polska. Wy, mieszkając tutaj, może nawet nie zdajecie sobie z tego sprawy. Gdy tu przyjeżdżam z moich biednych Kujaw albo Mazowsza, to widzę tu zupełnie inny pejzaż, piękne ukształtowanie terenu, góry. Nie wiem, jaka jest sytuacja mieszkańców Skoczowa, ale widać tutaj masę domów i ludzi, którym się powiodło. Aż się serce cieszy, jak człowiek tutaj jest. Czuję się tu jak u siebie w domu. Mieszkają tu sympatyczni, życzliwi ludzie. Zresztą bardzo cenię protestantów. Mnie się jeszcze nie zdarzyło spotkać protestanta, który nie byłby miły. Bardzo lubię tutaj być i się cieszę, że nie muszę kłamać, mówię prawdę (śmiech).
Mieliśmy okazję zobaczyć spektakl „Co może jeden człowiek” w scenerii kościoła pw. św. św. Apostołów Piotra i Pawła. W jakich miejscach wystawiacie to widowisko?
Występujemy tam, gdzie nas chcą. A chcą nas, towarzyszą mi wspaniali muzycy, z najwyższej półki. To są wirtuozi. Występujemy w teatrach, kościołach, w remizach. Remiza strażacka w moim Kowalu jest ładniejsza niż teatr kameralny w Krakowie. Są teraz sale ze znakomitą akustyką. Uwielbiam to. 10 lat zajmowałem się felietonistyką, teraz objeżdżam Polskę z promocją moich książek, właśnie wydałem siódmą. Ostatnio byliśmy w Skoczowie ze spektaklem „Z obłoków na ziemię”, jeszcze mamy trzeci projekt – „Drogę Krzyżową”. Planuję napisać coś nowego, ponieważ towarzyszący mi muzycy zasługują na to, to oni piszą muzykę. To są jazzmani, a to jest szczególny gatunek człowieka. Im jest obojętne, czy występują w Metropolitan Opera, czy w remizie strażackiej w Kłaju, wszędzie grają z tym samym zapamiętaniem, to jest wielce pouczające dla innych zawodów.
Zaprezentował pan dziś przede wszystkim poezję Jana Pawła II, jakie są pana spostrzeżenia 10 lat po jego śmierci, ile z treści, które nam przekazał, wciąż pamiętamy?
Nie mam złudzeń, cały czas trzeba przypominać to, o czym do nas mówił Jan Paweł II. Jestem rocznikiem, który go pamięta z okresu jego obecności w kościele św. Floriana. Całe życie byłem w Krakowie, z którym Wojtyła zawsze był mocno związany. Sam był aktorem, zawsze był blisko środowiska artystycznego. To był strasznie fajny gość, miał świetny fun, do końca normalny. Trochę mnie krępuje, że znowu się go przypomina. Z drugiej strony są następne generacje, ludzie szybko zapominają. Dziś były dwie dziewczynki z ciasteczkami, nie mają prawa go pamiętać, były wyraźnie wzruszone. Już dla nich się opłaciło przyjechać i wystąpić.